To całkiem zabawna historia. W 2008 roku Cezary Pazura postanowił pozwać Pudelka za artykuły, które, jak twierdził, naruszały jego dobra osobiste. Po wygranym nieprawomocnie procesie w pierwszej instancji chwalił się w mediach, że wygrał. Niepotrzebnie, bo w drugiej instacji sąd przyznał nam rację. W całości oddalił pozew i kazał aktorowi zwrócić nam koszty procesu wynoszące 10 000 złotych.
Nie pisalibyśmy o tym nawet, tak jak o innych sprawach sądowych, które wygrywamy z "celebrytami", którzy najpierw zabiegają o popularność opowiadając publicznie o swoich najintymniejszych sprawach, a potem walczą z mediami, które przypominają i komentują ich słowa. Informujemy tylko dlatego, że Cezary chwalił się głośno, że "wygrał", natomiast o tym, że przegrał nie wspominał dotąd ani słowem.
Warto dodać, że sąd uzasadnił, iż powód sam zabiega o swoją popularność, nadając rozgłos wydarzeniom ze swojego życia prywatnego, w tym informacjom o swoich związkach z kobietami. Uznał, że Cezary Pazura celowo buduje swój wizerunek medialny poprzez świadome wykorzystywanie licznych elementów ze swojego życia prywatnego w swojej działalności publicznej. Komentowanie przez media wydarzeń ze sfery prywatności osoby publicznej, które zostały przez nią samą ujawnione (np. poprzez udzielanie licznych wywiadów kolorowym pismom oraz w programach telewizyjnych), nie stanowi więc naruszenia prywatności tej osoby.
Zgadzamy się z orzeczeniem. Wystarczy przypomnieć choćby wywiad, w którym Pazura opowiadał ze szczegółami o swoim nieudanym pierwszym razie, który miał miejsce na wakacjach pod namiotem. Mało kto opowiedział o swoim życiu osobistym i seksualnym aż tyle.