Weronika Marczuk powiedziała już wiele o swoich relacjach ze słynnym agentem CBA, Tomkiem. Twierdziła, że ją podrywał i "robił maślane oczy". Podobnie posłanka Platformy Sawicka, która poszła o krok dalej niż była żona Pazury i zasłynęła płakaniem przed kamerami. W nowym Newsweeku agent Tomek postanowił pokazać twarz i... wziął udział w sesji zdjęciowej z... porsche, motorem i pistoletem. Miejmy nadzieję, że to miała być jakaś parodia, bo wygląda, jakby robili ją na poważnie...
To wszystko stek bzdur. Nigdy nikogo nie adorowałem. Nie byłem też obiektem westchnień - zapewnia w rozmowie z tygodnikiem. Dla kobiet, które rozpracowywałem, liczyła się tylko kasa i jeszcze raz kasa. Dlatego się ze mną zadawały.
Przyjrzyjcie się - jak o inteligencji i guście jego "ofiar" świadczy to, że dały mu się wkręcić, że były zafascynowane jego pieniędzmi i osobą...? Weronika może oczywiście opowiadać teraz, że nim gardziła, ale czy z każdym, kim gardzi, spotyka się miesiącami, umawia w restauracjach i przyjmuje drogie prezenty (nie mówiąc już o pieniądzach w torbie) i opowiada o swoich intymnych problemach? Jak twierdzi agent Tomek w mającej się niedługo ukazać książce (!), Weronika "potrafiła godzinami opowiadać mu o swoim prywatnym życiu i perypetiach z partnerami"...
Naprawdę, żenada. Te zdjęcia mówią więcej o Weronice niż jakakolwiek jej publiczna wypowiedź.