Jak do tej pory w mediach fukncjonowała jedna oraz jedynie słuszna wersja wydarzeń z września zeszłego roku, kiedy to CBA zatrzymało producentkę Weronikę "żałuję że nosi moje nazwisko" ze 100 tysiącami złotych w torebce Armaniego. Marczuk utrzymuje, że jest niewinna, łapówki nie było, agent Tomek ją oszukał, a cała akcja była spiskiem. A to że wzięła 100 tysięcy w gotówce? To przecież "za obsługę prawną"... Od niedawna możemy poznać też wersję drugiej strony - byłego już funkcjonariusza Centralnego Biura Korupcyjnego, który przerwał milczenie (zobacz: Agent Tomek: "Weronika CHCIAŁA ZROBIĆ WAŁEK!").
W dzisiejszej Rzeczpospolitej Tomek atakuje jeszcze ostrzej. Twierdzi, że nie używał żadnych nieetycznych metod operacyjnych, nie próbował też uwodzić Marczuk i Sawickiej, a ich zachowanie to przemyślana próba ratowania własnej skóry:
- Nie uwodziłem kobiet, by je skłonić do zachowań przestępczych. Żyjemy w jakiejś absurdalnej wykreowanej przez media rzeczywistości, w której z osób, którym prokuratura postawiła zarzuty, robi się ofiary, a funkcjonariusza, który zdobył dowody ich przestępczej działalności, obrzuca się błotem - broni się były funkcjonariusz CBA. Pani Weronika Marczuk i pani Beata Sawicka, chcąc zapewne osłabić siłę dowodów, jakie zdobyłem, oczerniają mnie, by polepszyć swoją sytuację procesową przez pozbawienie mnie wiarygodności.
- Pańskie ofiary mają o panu jak najgorsze zdanie.
- Błagam, skończmy z nazywaniem tych osób ofiarami. To tacy sami bandyci jak złodzieje samochodów czy handlarze narkotyków. To sprawcy, nie żadne ofiary. Bezwzględni przestępcy działający z dokładnie takich samych pobudek, co złodzieje samochodów czy handlarze narkotyków - z chciwości.
- Jest chyba jednak różnica między bandytą a osobą z pierwszych stron gazet.
- Owszem. Bandyta dokonujący włamania albo rabunku szkodzi jednej osobie czy rodzinie. Osoby dokonujące przestępczości korupcyjnej okradają nas wszystkich. Pieniądze nie biorą się z niczego. Jeśli ktoś wręczy łapówkę, musi sobie ją potem zrefinansować. Jak pan myśli, dlaczego często kilometr gminnej drogi jest droższy od kilometra niemieckiej autostrady? A płaci za to i pan, i ja. W swoich podatkach**.**
Tu trzeba przyznać mu rację. "Fajne prywatyzacje", "niech chamy zobaczą, jak nam się żyje" - takie zabawy opłacane są z naszych podatków.
Warto zwrócić teraz uwagę na kolejny krok Weroniki, który z pewnością przygotowuje. Będzie pewnie uparcie objeżdżać wszystkie media i atakować swojego byłego kolegę. Bo jeżeli to, co mówi agent Tomek, jest prawdą - będzie całkowicie skompromitowana i skończona. Nie ma więc nawet nic do stracenia. Musi brnąć w swoją wersję, czy jest ona prawdziwa, czy nie.
Wierzycie jej, że naprawdę nic nie wiedziała, a pieniądze w torbie wzięła za "obsługę prawną", a tak naprawdę wzięła je przypadkiem...? Czy to się trzyma kupy? My zastanawiamy się nad czym innym - dlaczego zadawała się z tym facetem dwa lata, poznawała go ze swoimi znajomymi, skoro był takim wieśniakiem, jak twierdzi.