W jednym z fragmentów swojej książki Kinga Rusin opisuje "mężczyznę macho, który w domu wyznawał zasadę: kto zarabia więcej, ten rządzi". Chyba nikt nie ma wątpliwości, o kogo chodziło. Po rozwodzie dziennikarka musiała stanąć na własne nogi. W rozdziale, który cytuje Super Express, opowiada o okresie tuż po rozstaniu z mężem.
Lęk nas paraliżuje i cała trudność polega na tym, że trzeba go przezwyciężyć, żeby sobie poradzić, żeby coś zacząć ze sobą robić - naucza. Miałam w życiu takie momenty, kiedy pomyślałam, że sobie nie poradzę, że nie dam rady, że zginę, bo jestem jednak za słaba, a za dużo na siebie wzięłam. I wiem, co znaczy paraliż wywołany przez takie właśnie myślenie. Wpadasz w panikę, nie możesz spać, a jak już zaśniesz, śnią ci się koszmary.
Miałam cel. Stać się całkowicie niezależna finansowo. Udało się. Skończyły się senne koszmary - kontynuuje. Lęki trzeba oswajać. Zrobić wszystko, żeby przestać się bać. Nic tak nie demotywuje i nie hamuje jak strach.
Jak uważacie, czy takie publiczne wyznania są komukolwiek potrzebne? Oprócz oczywiście samej zainteresowanej, która zrobiła dzięki nim sporo zamieszania. Miejmy nadzieję, że jej książka, wydrukowana dla ułatwienia czytelników dużą czcionką, przyniesie zyski i zrekompensuje upokorzenia.
Jak myślicie, Lis jest wściekły na byłą żonę, czy wręcz przeciwnie - śmieje się z jej wyznań?