Jej bankietowy debiut po ponadrocznej przerwie odbył się na gali charytatywnej wspierającej fundację Anny Dymnej "Anny dla Anny". Weronika "żałuję, że nosi moje nazwisko" zajęła miejsce przy stoliku, który upodobali sobie biznesmeni i udawała, że wszystko jest w porządku. Ale nie było. Jak donosi Super Express, jej przybycie wywołało spore poruszenie, a prowadzący aukcję Tomasz Karolak nie oparł się pokusie przedstawiania cen wywoławczych także w języku rosyjskim.
Stolik, przy krórym siedziała Marczuk ostro licytował obraz przekazany na aukcję przez Wojciecha Fibaka, ale ostatecznie nie zdołał wyłożyć 20 tysięcy. Weronika musiała być mocno zdezorientowana brakiem pieniędzy w reklamówkach, może dlatego licytowała bez przekonania.