To, szczególnie w zimie, częsta przyczyna tragedii. Jak wynika z przykładu Tomasza Ciachorowskiego, wystarczy chwila nieuwagi.
Myślałem, że to ostatnia rzecz, jaka mnie spotka w życiu - wyznał w Dzień Dobry TVN. To było u znajomych. W mieszkaniu w centrum Warszawy. Piecyk gazowy podgrzewający wodę i wodę do ogrzewania w kaloryferach całą noc podtruwał nas. Spałem i nie czułem duszności. Na szczeście kolega z koleżanką przebudzili się nad ranem i domyślili się, że coś jest nie tak, wezwali pogotwie, otworzyli okna. W nocy z 8 na 9 grudnia miałem zawroty głowy problemy z koncentracją. Ostatnie co pamiętam to to, że położyłem się spać. Kolejne co pamiętam to świadomość, że jestem podłączony pod tlen, miałem dwa dni hospitalizacji, leczenie terapią tlenową. Kompletnie nie wiedziałem, o co chodzi, byłem zamroczony, nie wiedziałem co się do mnie mówi, miałem drgawki, dopiero w szpitalu gdy część tego czadu wypłukano, powiedziano mi, że to zatrucie czadem. Wszystkie narządy były przez pewien czas niedotlenione. Mogły być to problemy z krążeniem, mogło się to wiązać z zapaścią, czy zawałem serca.
Nauczony własnym doświadczeniem Ciachorowski, postanowił zaapelowac do widzów o szczególną ostrożność. Zwłaszcza, że zima zapowiada się na długą i mroźną.
Wszystkich namawiam do tego, by zainwestowali w czujniki. Z tego, co wiem, w tym mieszkaniu podobno wentylacja była drożna, a jednak zawiodła - ostrzega aktor.