Zmagając się z chorobą, Adam Darski nie udzielał zbyt wielu wywiadów. Wydał jedynie kilka oświadczeń dotyczących działalności Behemotha, zabrał również głos w konflikcie między jego narzeczoną Dodą, a atakującymi ją byłym mężem Radkiem Majdanem i Robertem Gawlińskim (zobacz: Nergal o Majdanie i Gawlińskim: "W SERCU PIELĘGNUJĄ BŁOTO!"). Zrobił jeden wyjątek, życząc śmiertelnej choroby twórcom reportażu w Misji specjalnej (zobacz: Nergal ŻYCZY CHOROBY I ŚMIERCI "oszczercom"?!).
Teraz, kiedy udało się znaleźć dawcę szpiku dla niego Nergal postanowił porozmawiać z Przekrojem. Lider death-metalowej kapeli był oczywiście pytany o to, jak zmieniła go choroba i jak to się ma do jego niewiary w Boga.
- Choroba zmieniła moją optykę. Kiedy oglądam telewizję i widzę, że jest jakaś fundacja reprezentująca dzieci, którym można pomóc, to biorę telefon i wysyłam SMS-a. To jak odruch bezwarunkowy - opisuje Darski. Odkrywam w sobie naprawdę duże złoża empatii, tak ogólnie ukierunkowanej na świat. Nie obchodzi mnie to, kim jest dana osoba, w co wierzy, gdzie się urodziła. Chodzi w tym wszystkim o szacunek człowieka dla innego człowieka.
- Czy twoje nowe, pełne empatii spojrzenie na ludzi nie kłóci się z nietzscheańskim kultem siły wszechobecnym w tekstach Behemotha?
- Absolutnie nie. To nie tak, że mi nagle rogi wypadły i się w świętego Franciszka zamieniłem. Wiesz, dostaję idiotyczne e-maile w stylu: "No dobrze, Nergal, a co, jeśli szpik będzie od katolika?". Odpowiadam: "I co z tego? Czy ja walczę z ludźmi? Nie, ja walczę z doktrynami". Moim zdaniem wartości chrześcijańskie uwłaczają ludzkiej godności, obrażają moją inteligencję. Mówię o tym otwarcie i nic się tu nie zmieniło. We wrażliwości, o której mówię, jest olbrzymia siła.
Nergal zapewnia również po raz kolejny, że nie zamierza nawrócić się na katolicyzm. Znów rozczarował więc prawicowych publicystów (zobacz: Nergal: "Nie nawrócę się! PO MOIM TRUPIE!"). Darski podkreślił stanowczo, że z nauką kościoła nadal nie jest mu po drodze.
- Nie przyszło ci do głowy, że może Bóg wystawia cię na próbę?
- (śmiech) Ktoś mnie zapytał parę dni temu, czy nie zastanawiam się, dlaczego padło na mnie. (...) Mimo trudnych okoliczności moje życie wciąż jest pełne i wartościowe. A kiedy jest dobrze, nie zadajemy sobie pytań w stylu: Dlaczego urodziło mi się zdrowe dziecko? Dlaczego sprzedałem tyle płyt? Dlaczego spotkałem wspaniałą kobietę? Przyjmujemy to za normę. Te wszystkie pozornie złe rzeczy są częścią tego samego nurtu energii. Można się dzięki nim wiele nauczyć, ale nie trzeba doszukiwać się w nich ukrytego sensu... A jeżeli Bóg mnie karze albo wystawia na próbę, to za co karze te wszystkie małe dzieci, które leżą tu obok na oddziale i umierają? Zostawmy na moment Boga, Mickey Mouse i inne wytwory ludzkiej wyobraźni w szufladzie i skupmy się na sobie, na człowieku.