Dla tych, których znudziła już "grzeczna" wersja Lindsay Lohan, mamy dobrą wiadomość: amerykańskie media donoszą, że aktorka mogła znów złamać zasady zwolnienia warunkowego - miała być przyłapana na piciu podczas imprezy, i to już w zeszłym tygodniu.
Pewnie zastanawiacie się, co to za ośrodek odwykowy, w którym można wychodzić na imprezy? LiLo znajduje się w klinice, która oprócz swojej głównej siedziby w Los Angeles posiada również filie, w których nadzór nad pacjentami nie jest już tak rygorystyczny i mają one status placówki półotwartej. Postępy Lohan w terapii były ponoć tak zadowalające, że zezwolono jej na kilkugodzinne przepustki na zakupy czy spacery. I to podczas jednej z nich doszło do opisywanego incydentu.
W poprzednią sobotę Lindsay wraz z dwiema współlokatorkami bawiły się w jednym z klubów. Jego pracownicy oczywiście ją rozpoznali i co prawda nie odmówili jej sprzedaży alkoholu, ale uprzejmie donieśli terapeutom z ośrodka o tym, że koleżanka Lohan "piła na umór". Według niektórych źródeł pić miała również i sama aktorka, ale podobno ostatecznie nie znaleziono na to wystarczających dowodów. LiLo została przeniesiona do głównej siedziby kliniki, aby "wzmocnić terapię".
To właśnie zdarzenie miało też być powodem nie udzielenia przepustki Lohan na święta. Tym samym mama Dina i tata Michael będą musieli przyjechać do swojej córki i zjeść wigilijną kolację w stołówce...