Spotkania dawców i biorców szpiku nie są uważane za normę. Może do nich dojść co najmniej rok po przeszczepie, a obie strony muszą wyrazić zgodę. Procedura jest więc skomplikowana. Maciejowi Stuhrowi bardzo zależało na tym, by poznać dziecko, któremu uratował życie i od roku niecierpliwie czekał na spotkanie. Aktor, który z reguły niechętnie opowiada o swoim życiu i nieczęsto gości na łamach tabloidów, w tym wypadku uczynił wyjątek. Powodem jest propagowanie idei przeszczepów i pokazanie ludziom, jak małym wysiłkiem mogą podarować komuś życie.
Poznałem się z Patrycją w sobotę na dużej uroczystości we Wrocławiu, w której uczestniczyły wyleczone dzieci - mówi Faktowi Stuhr. Jednym z punktów programu było nasze spotkanie. Wtedy po raz pierwszy dowiedzieliśmy się czegokolwiek o sobie. Nie da się tego opowiedzieć. To były takie ogromne emocje, coś tak metafizycznego, że brakuje słów. Jest to wzruszenie na najwyższym poziomie. Jest to zobaczenie kawałka siebie w dziecku pełnym energii i radości życia, tańców, śpiewów, dowcipów, komentarzy, prześmiesznych wspaniałych min.
Dziewczynka nie ma żadnych kompleksów, nie ma żadnego problemu, żeby się komunikować z ludźmi, niczego się nie wstydzi. Nawet chyba jakiś gen aktorski został jej przekazany, bo ma świetne komentarze. Dzisiaj podczas wizyty w TVN też robiła furorę, także coś musi być na rzeczy.
Stuhr twierdzi, że nie wyobraża sobie, by na tym zakończyć znajomość z 6-letnią Patrycją: Na autografach się nie skończyło, wymieniliśmy się wszystkimi możliwymi kontaktami. Patrycja dostała ode mnie prezenciki, a ja dostałem od niej. Zamierzam utrzymywać kontakt z dziewczynką, bo to jest coś takiego, co człowieka wiąże na całe życie. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł zapomnieć o Patrycji.