Z okazji zbliżających się świąt do Polski przyleciała Iza Miko. Wraz ze swoim tatą pojawiła się wczoraj w programie Między kuchnią a salonem, aby opowiedzieć o swojej fundacji Eko-Miko i proekologicznych postawach. Dziarskim tonem chwaliła się również swoimi osiągnięciami za oceanem - twierdzi, że oprócz zajmowania się aktorstem, jest również producentką filmową, którą inwestorzy chcą zapraszać na randki...
Jednak prowadzącą, Dorotę Deląg, bardziej interesowała kwestia rozstania Alicji Bachledy-Curuś i Colina Farrella. Cóż, Izie nie udało się związać z nikim równie znanym. Chyba nieco obrażona takim pytaniem Miko wyjaśniła, że nawet jeżeli za oceanem się o tym rozmawia, to ona nie jest na bieżąco, bo - a jakże - ma za dużo pracy.
Ja za ciężko pracuję, aby cokolwiek czytać, oprócz swojego serialu i filmu, który teraz kręciłam, nic innego nie widzę, więc nawet bym nie wiedziała [Standardowa formułka - "jestem przecież taka zapracowana, nawet nie wchodzę do sieci"... ]. Tylko życzę jej szczęścia, bo jest świetną dziewczyną, piękną, mądrą, utalentowaną i Polska powinna być dumna z niej, że mamy taką aktorkę.
Cóż, być może rzeczywiście powinniśmy być dumni. Jeżeli chodzi o Izę, pozostaje nam głównie to wspomnienie: