Córka tragicznie zmarłej pary prezydenckiej wyznaje w wywiadzie dla Gazety Polskiej, że do ostatniej chwili była przekonana, że jej mama nie wsiądzie do samolotu lecącego do Smoleńska. Maria Kaczyńska wyprowadziła ją z błędu dopiero dzień przed wylotem.
Pamiętam nawet jej słowa: "Oczywiście, że lecę. W takim miejscu nie mogę nie być z Tatą" - wspomina Marta Kaczyńska. Później dowiedziałam się, że miała tam nawet wygłosić przemówienie. Miała tam wspominać swojego stryja Witolda Mackiewicza, który został tam zamordowany.
Z ojcem natomiast ostatni raz rozmawiała w czasie świąt wielkanocnych, czyli niespełna tydzien przed tragedią.
To zreszta były święta nietypowe. Mineły w cieniu choroby mojej babci - mówi Kaczyńska. Po kolei odwiedzaliśmy ją w szpitalu. Przy stole ciągle zatem kogoś nie było. Wydawało mi się wtedy, że to były straszne święta. Jak się później okazało, wcale takie nie były. Rozstaliśmy się w nadziei na spotkanie w weekend, po wyjeździe rodziców do Katynia.