Krzysztof Krawczyk ma za sobą burzliwe życie pełne sukcesów i bolesnych porażek. Piosenkarz, który od lat utrzymuje się na topie, miał wiele problemów z rodziną, rozwodami i ponownym ślubem. Pamiętamy też doniesienia o jego tragicznym stanie zdrowia, okres, gdy spóźniał się na koncerty i ochroniarze doprowadzali go na scenę. Najwyraźniej Krawczyk zapomniał, że miał nawet trudności z zapamiętaniem tekstów piosenek. W najnowszym Fakcie gwiazdor zapewnia, że przed uzależnieniem uratował go Bóg, którego jest "fanem".
Nigdy nie uzależniłem się od narkotyków czy alkoholu - zarzeka się Krawczyk. Mam odporność na używki. Paliłem skręty, brałem kokainę. Pracowaliśmy całą dobę i kawa nie zawsze pomagała. Jednego dnia jednak rzuciłem wszystko. Ot, tak. Pan Bóg mnie strzegł. Wierzę w siłę wyższą. Można powiedzieć, że jestem fanem Boga. Bóg jest moim guru i moim mistrzem.
Patrząc na moje życie, widzę chwile chwały i chwile upadku - dodaje. Wszystkie złe momenty w życiu kształtowały moją osobowość, sprawiły, że teraz jestem lepszym człowiekiem. Bóg przez to wszystko zahartował mój charakter. Poprzez każdy pobyt w szpitalu, każdy upadek, kazał mi zatrzymać się, zastanowić, coś zmienić.
Krawczyk opublikował niedawno swoje wspomnienia, zatytułowane Życie jak wino. Przekonuje w nich czytelników, że show biznes jest niewdzięcznym miejscem pracy:
Cyrkiem jest wtedy, kiedy musimy udawać. Mamy problemy, świat nam się wali, a my musimy wyjść na scenę z pełnym uśmiechem, bo publiczność ma wystarczająco dużo swoich trosk i przychodzi na koncert, żeby w końcu się uśmiechnąć i zapomnieć choć na chwilę. Ta książka może też być wskazówką dla młodych ludzi, którzy dopiero zaczynają swoje kariery - podkreśla piosenkarz. Mają możliwość spojrzeć na życie artysty z każdej jego strony. Również na ich łzy, ból i strach.