Aleksandra Kwaśniewska nie należy raczej do osób, które mogą narzekać na brak zaproszeń na imprezy. Jest jedną z najbardziej zapracowanych bywalczyń polskich "salonów". Mimo to postanowiła zwierzyć się ze swojego pecha imprezowego. Zrobiła się z tego pouczająca lektura z cyklu "znani ludzie też mają problemy".
_**Zazwyczaj staram się nie zawracać sobie głowy sylwestrem**_ - wyznaje w tygodniku Twoje Imperium. Mam wrażenie, że im bardziej się staramy, tym gorszy jest efekt. Bywa również tak, że nasze oczekiwania są zbyt wygórowane. Miałam różne doświadczenia z tą nocą. Na przykład wyjeżdżałam na długo wyczekiwaną imprezę, a potem okazywało się, że każda z odbywających się równolegle zabaw była lepsza od tej, na którą ja się wybrałam. To się chyba nazywa pech. Na pewno nie lubię sylwestrów, na których ludzie są usztywnieni strojami. Taka atmosfera nigdy nie sprzyja dobrej zabawie. W życiu zaliczyłam i takie sylwestry, na których bawiłam się w domu, niemalże w dresie i było naprawdę wspaniale.
Ola chce też, by czytelnicy tabloidu mogli poznać jej bardziej refleksyjną stronę:
_**Sylwester pomaga mi zastanowic się nad moim zyciem**_ - twierdzi. Dla mnie jest to chwila bardziej sprzyjająca refleksji niż zabawie. Lubię robić bilans. Zastanawiam się nad tym, co udało mi się osiągnąć, a które niezrealizowane zamierzenia przejdą na kolejny rok. Postanowienia noworoczne to właśnie efekt tego bilansu. Na razie zdradzę tylko tyle, że kosmos mi sprzyja.