Po rozwodzie z Cezarym Pazurą, jego była żona skorzystała z prawa do zachowania jego nazwiska. Wprawdzie ówczesna jurorka You Can Dance chętnie zapewniała w wywiadach, że nie musi się już podpierać Pazurą, jednak jakoś nie przejawiała chęci, by z niego zrezygnować. W konsekwencji tej decyzji kiedy została przyłapana przez CBA na przyjmowaniu pod stołem łapówki w torbie od Armaniego, aresztowano ją jako "Weronikę P".
Były mąż wypowiedział pod jej adresem kilka gorzkich słów, między innymi słynne "żałuję, że nosi moje nazwisko". Weronice podobno zrobiło sie przykro, ale nie na tyle, by unieść się honorem i zrezygnować z nazwiska męża. Jak donosi tygodnik Rewia, powołując się na znajomych Czarka, Weronika uznała, że... głupotą byłoby dobrowolne oddanie czegoś, co można dobrze sprzedać. Czy naprawdę jest aż tak wyrachowana?
Kwota, za która aktor "odkupił" od Weroniki Marczuk swoje nazwisko, wystarczyłaby na zakup niezłego samochodu - pisze tabloid. Wiadomo, że pani Weronika jest kobietą ceniącą luksus i trudno jej odzwyczaić się od wygód. Wiedziała też, że Cezary Pazura za spokój gotów jest zapłacić duże pieniądze.
Sam aktor chyba niezbyt dobrze wspomina ową traksakcję, a byłą żonę w szczególności: Nie mam z tą panią już nic wspólnego - odpowiada krótko na pytania o Weronikę.
Po raz kolejny demonstruje więc, że raczej nie wierzy w jej niewinność. To chyba powinno o czymś świadczyć. W końcu kto zna ją lepiej niż on?
Jeżeli doniesienia Rewii są prawdziwe (gdyby nie były, Pazura by je chyba zdementował?), wpisuje się to dobrze w to, co o apetycie Weroniki Marczuk na pieniądze wiemy z mediów.