Kilka miesięcy temu stacja TVN wygrała przetarg na cieszący się ogromną popularnością w wielu krajach program X-Factor. Chętni do sędziowania w znanym show zgłaszały się do dyrektora programowego stacji Edwarda Miszczaka. Dzwonili do niego dziennikarze, piosenkarze, aktorzy i menedżerowie gwiazd. Jak informuje źródło magazynu Show wielu "błagało TVN o angaż" w programie. Nic dziwnego. Wiadomo przecież, że tego typu programu promują prawie wyłącznie jurorów, nie uczestników.
Niektórzy mówili, że chętnie będą pracować za darmo i zrobią wszystko, jeżeli tylko Edward zgodzi się ich zatrudnić. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałem - mówi informator tabloidu.
Dla sędziego udział w programie nie ogranicza się tylko do oceniania uczestników. Rywalizujących ze sobą wokalistów dzieli się na trzy grupy – żeńska, męską oraz zespoły muzyczne. Każdy z jurorów dostaje pod opiekę jedną z grup i przez tydzień przygotowuje ich do zmagań na oczach widzów. Tym samym członkowie składu sędziowskiego pokazują, czy znają się na show-biznesie, budowaniu wizerunku gwiazd i doborze repertuaru.
_**To program, który sprawdza umiejętności jurorów**_ – kontynuuje informator. To oni ponoszą odpowiedzialność za to, jak radzą sobie ich podopieczni, i są z tego rozliczani. Dlatego to jest wyjątkowa szansa dla wszystkich, którzy chcą się liczyć na rynku muzycznym, ale też duże ryzyko. Porażka jurora może oznaczać jego koniec.
Jak podaje Show, do Miszczaka w sprawie udziału X-Factor dzwonili między innymi Michał Wiśniewski, Kayah i... Paweł Małaszyński. Rozumiemy więc, że nie chcieli ich nawet za darmo...