Wygląda na to, że wszystko wraca do normy. To chyba symboliczny koniec "świętej Doroty od szpiku". W sobotę do stołecznej policji trafiło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez... Dodę. Aktorka Monika Jarosińska twierdzi, że dzień wcześniej, na otwarciu nowego klubu Show, doszło między nimi do konfrontacji, która skończyła się rękoczynem.
_**Miało między nimi dojść najpierw do słownej awantury, potem Doda miała uderzyć przeciwniczkę w twarz i jeszcze grozić jej śmiercią**_ - mówi policjant w rozmowie z Życiem Warszawy.
Menedżer aktorki, Roman Wrzosek, odmówił komentarza. Powiedział jedynie, że jego klientka nie będzie się wypowiadać na temat piątkowego zdarzenia. Jarosław Burdek, agent Dody, stwierdził jedynie, że o zajściu nie słyszał.
Policja w pierwszej kolejności przesłucha Dodę oraz osoby, które miały być obecne podczas incydentu.
Jak myślicie, czym mogła się jej aż tak narazić? Czy na zbyt celne argumenty w dyskusji Doda reaguje po prostu bijąc rozmówcę po twarzy?
To ich zdjęcia z "feralnej" imprezy (co zaszło po ich zrobieniu?):