Jak na razie większość relacji z zeszłotygodniowego zajścia podczas otwarcia klubu Show kompletnie pogrążały Dodę. Ponoć to ona bez jakiekolwiek powodu podeszła do Moniki Jarosińskiej, pobiła ją i życzyła jej śmierci na białaczkę. Jedynym powodem wybuchu miało być to, że, jak oceniła Doda, Jarosińska "ruchała się z Radkiem"...
Ciężko uwierzyć, że Rabczewska zareagowałaby tak ostro niesprowokowana. Wydawało się, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy nabyła chyba trochę ogłady i pokory. Świadkowie zajścia nie są jednomyślni. Kontaktują się z nami osoby, które nie zgadzają się z wersją podaną Super Expressowi przez Jarosińską. Jedna z nich twierdzi, że to aktorka rozpoczęła oraz że to ona zaczęła mówić o "zdychaniu na białaczkę"...
Zaczęła z nią rozmawiać bardzo emocjonalnie i głośno, naśmiewała się z Adama, z jego choroby i w bardzo chamski sposób powiedziała, że "on i tak zdechnie" (użyła dokładnie takich słów) – relacjonuje nasza czytelniczka. Reakcja Dody była oczywista. ale nie było to wszystko tak brutalne, jak opisała to Jarosińska. Po chwili ochroniarz Dody zabrał ją do garderoby. Nie mam pojęcia, skąd ma te wszystkie obrażenia które rzekomo stwierdzono w obdukcji. Ale na pewno nie powstały przy opisywanym wydarzeniu w klubie Show.
Której wersji bardziej wierzycie? Wydaje się, że obie dziewczyny są siebie warte. Życzyć ludziom "zdychania na białaczkę"? Obojętnie komu, to jakieś kompletne zdziczenie.