Podczas koncertu w Elblągu Piotr Rubik zadebiutował w podwójnej roli - kompozytora i... śpiewaka. Odkrył w sobie nowy talent? Powiedzmy. Chodzi raczej o pieniądze.
Pani Kanclerz rozpowiada, że Rubik był u nas niewolnikiem i współpracował bez umowy - mówi Twojemu Imperium Marek Szuszkiewicz z agencji Duo, która do niedawna reprezentowała Rubika. To bzdury! Mieliśmy z nim umowę. I nawet kiedy ją 12 kwietnia wypowiedział, to i tak przyjeżdżał na koncerty i brał pieniądze. I to zwiększone trzykrotnie.
Rewelacjom Rubika zaprzeczają też w liście otwartym soliści chóru:
Nieprawdą jest, że doszło do spisku, który miał na celu zastąpienie Piotra innym dyrygentem. Oświadczamy, że jesteśmy współtwórcami wykonywanych dzieł, a nie pracownikami Piotra Rubika.
Sam Rubik milczy, także na własnej stronie internetowej, gdzie ostatnio napisał tylko o tym, jak źle się czuł, stojąc na scenie z pustymi krzesłami. Ale jego znajomy tak ocenia motywy działania muzyka:
Próżność, ale i to, że w podwójnej roli na scenie chce zwielokrotnić dochody.
Piotrze, może zacznij jeszcze żonglować nogami (skoro ręce masz zajęte dyrygowaniem)? Wtedy będziesz pobierać trzy gaże - dyrygenta, wokalisty i klauna.