Po decyzji warszawskiej prokuratury o umorzeniu śledztwa w jej sprawie, Weronika Marczuk ogłosiła, że "znów wierzy w sprawiedliwość" oraz zapowiedziała... powrót do show biznesu (zobacz: "Chcę wrócić do mojego życia"). Niestety dla niej, wiele wskazuje na to, że ten wielki powrót nie będzie jednak przebiegał w takiej atmosferze, jakiej by sobie życzyła.
Powody są co najmniej dwa: postulat byłego szefa CBA, Mariusza Kamińskiego, o odtajnienie akt jej sprawy oraz plany agenta Tomka, który chce Weronikę pozwać - zresztą, podobnie jak ona jego. Zobacz: Były szef CBA domaga się ujawnienia akt Marczuk!
W najnowszej Gali ukazał się wywiad z emerytowanym funkcjonariuszem, który nie zmienia swojej wersji. Zdanie o byłej żonie Czarka nadal ma nienajlepsze:
- Wiele zachowań figurantów, pani Sawickiej, Marczuk i innych, wywoływało u mnie odrazę. Kleiły im się rączki, mieli natury przestępców. Nie byli niewinni. Nigdy też nie namawiałem żadnej z tych pań do przestępstwa. Wręcz przeciwnie - to od nich otrzymałem propozycje korupcyjne - mówi w rozmowie z tygodnikiem Kaczmarek.
- Przeczytał Pan już spowiedź Weroniki Marczuk? - pyta dziennikarka.
- Nie palę się do lektury tej książki. Zapoznałem się z kilkoma fragmentami, bo moi przyjaciele wskazywali mi na pewne fakty, które są kłamstwem. Oceniam ochocze wypowiedzi pani Sawickiej i Marczuk jako chęć wpłynięcia na materiał dowodowy, który jest w tych sprawach zebrany. I na opinię sądu i prokuratury. Ewidentne manipulowanie tą całą sytuacją.
Zapytany o to, czy jego relacje z "figurantkami" mogły przybrać charakter zbyt osobisty, odpowiada stanowczo: Nie, nie, nie. Nikogo nie całowałem i nie rozkochiwałem w sobie. Nie mam wpływu na to, co sobie obie Panie myślały. To były ich osobiste wrażenia. (...) Ja byłem w pracy. Nie mogłem wykraczać poza ramy prawa. I tu leży zasadnicza granica. No, nie miałem ochoty całować ani pani Marczuk, ani pani Sawickiej.
Agent Tomek opowiedział również, w jaki sposób zdobył zaufanie Marczuk i posłanki Sawickiej. Przypomnijmy, że z człowiekiem, którym obecnie tak gardzi, Weronika utrzymywała bliski kontakt przez prawie dwa lata.
- Takim ludziom imponują dobre samochody i zegarki, luksusowe apartamenty. Ja się przedstawiałem jako zamożny biznesmen, ale nikogo nie nakłaniałem do przyjęcia pieniędzy. To były osoby wykształcone, niektóre skończyły prawo. Czy one nie mają świadomości, że niektóre czyny są zabronione? Powinny wiedzieć, co jest dobre, a co złe, i że może spotkać je za to kara - opisuje Tomek. Mam nadzieję, że niebawem w Polsce nastąpią zmiany, nie będzie cwaniactwa i myślenia, że coś się komuś upiecze. Gdy patrzę na Mira, Rycha, Zbycha i im podobnych, widzę panią Sawicką albo Marczuk, to jaki ja mam mieć pogląd na temat tych osób? W normalnym kraju już dawno odpowiadałyby karnie i byłyby skazane. A w naszym kraju co się dzieje? To jest przerażające.
Kaczmarek nie uważa również, aby zniszczył karierę Marczuk. Ponownie podkreśla, że odpowiedzialność za to ponosi sama Weronika:
Pani Marczuk sama sobie zniszczyła karierę swym postępowaniem. W odniesieniu do niej i reszty osób, którym postawiono zarzuty karne, wykonywałem czynności, które zmierzają do ujawnienia przestępstwa, czyli zebrania materiału dowodowego. W efekcie ten materiał trafił do prokuratury i sądu. Moje sumienie jest czyste. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Zresztą marginalizowanie mojej pracy tylko do tych dwóch pań jest błędem. Obiektem moich działań byli także mężczyźni, którzy mają postawione zarzuty karne. Czy oni też nabrali się na moje "maślane oczy"?
Najwyraźniej każda z tych osób widziała w Tomku jakąś szansę na lepszą przyszłość.
Co myślicie o tej sprawie teraz, gdy emocje już trochę opadły? Wierzycie w 100-procentową niewinność Weroniki? A może słowa Tomka brzmią jednak przekonująco? My zdamy się w tej sprawie chyba na ocenę jej byłego męża, który musi znać ją najlepiej. Przypomnijmy, że aresztowanie jej skomentował króko, ubolewając tylko, że wciąż nosi jeszcze jego nazwisko.