Krótko po tym jak w lutym tego roku, Britney Spears zgoliła sobie głowę, pojawiły sie plotki, że zrobiła to dlatego, bo kilka dni wcześniej została zgwałcona.
Myślicie, że Britney doszła już do siebie? Nie całkiem. Źródła podaja, że piosenkarka przestała brać leki, mówi dziwnym głosem i odmawia założenia na siebie jakichkolwiek ubrań, kiedy jest w domu.
The Enquirer dotarł do bliższych informacji na temat domniemanego gwałtu w lutym. Źródła magazynu twierdzą, że podczas jednej z przepełnionych alkoholem i narkotykami nocy, Britney została zaatakowana w Miami przez kogoś, kogo znała i wiedziała, że chciałby uprawiać z nią seks.
Rzecznik prasowy piosenkarki zaprzecza tym informacjom, ale źródła Enquirera podają, że od tamtego zdarzenia już zupełnie nie jest sobą.
Kilka faktów potwierdza takie plotki. W tamtym czasie Britney faktycznie była w Miami, sama, z dwójką swoich dzieci. Zaraz po tym, jak ogoliła się na łyso, udała się do centrum medycznego Cesars Sinai. Mówiło się wtedy, że bolał ją ząb, ale okazało się to kłamstwem. Spears opuściła Miami szybciej niż planowała.
Z innych doniesień wynika, że Britney dalej walczy ze swoim byłym menedżerem, Larrym Rudolphem. Nie chodzi teraz już tylko o niego, ale i o ojca Bitney, Jamie'ego. Britney chce odciąć niektórych członków swojej rodziny od stałych napływów pieniędzy z jej kieszeni. Wśród osób znajdujących na czarnej liście znalazł się również jej ojciec. Dlaczego? Ośmielił się ją publicznie skrytykować.
Nie tylko on zaszedł za skórę piosenkarce. Jej były mąż, Kevin Federline, uważa, że Britney ma poważne zaburzenia osobowości. Prawie jak rozdwojenie jaźni.
Kevin ma wrażenie jakby rozmawiał z różnymi ludźmi podczas jednej rozmowy z nią - podaje źródło. Raz z Britney jest wszystko w porządku, a za chwilę krzyczy na niego i na wszystkich. Mówi Kevinowi, że wyprowadzi się z Los Angeles i rzuca to wszystko, a potem dodaje, że za niedługo wraca w trasę, więc to on musi się przygotować do bycia ojcem na pełen etat.