Anna Mucha znalazła się pod obstrzałem przeciwników naturalnych futer. Krytyka nie robi na niej jednak żadnego wrażenia. Już od kilku lat konsekwentnie pojawia się publicznie w futrach zdartych żywcem z dzikich zwierząt.
Nie tak dawno Mucha wsławiła się swoją bardzo odkrywczą refleksją wypowiedzianą w wywiadzie dla TVN24: Feministka to jest kobieta, która może sobie pozwolić na to, żeby kupić sobie samemu futro i nie musi czekać, aż kupi jej to jakiś mężczyzna.
Podejrzewamy, że niektóre feministki poczuły się nieco urażone tą wypowiedzią. To poza tym dość prymitywna definicja.
Dwa lata temu w wywiadzie dla Urody Ania powiedziała, że nie ma zamiaru rezygnować z chodzenia w futrach pod naporem krytyki:
Nie interesują mnie (z całym szacunkiem dla stowarzyszeń ochrony praw zwierząt) czyjeś opinie - stwierdziła. Jeżeli chcę nosić futro i wiem, że będę się w nim dobrze czuć, to je założę. Na uspokojenie dodam, że wszystkie futra, które posiadam, są odziedziczone po moich babciach. Także te, które dopiero sobie sprawię.
Ile sprawiła ich sobie sobie przez te dwa lata? Zebraliśmy zdjęcia, na których widać, że Ania ma już w swojej kolekcji m.in. futra z lisów, norek i... małych fok. Kolekcja rośnie. Domyślamy się, na co będzie wydawać pieniądze zarobione w nowym serialu.