Krzysiek Rutkowski w areszcie tęsknił tylko za dziewczynami. Wyszedł z niego wczoraj, po wpłaceniu 80 tysięcy złotych kaucji. Pojechał od razu do swoich rodziców na wieś pod Wyszogrodem.
Chciałem jak najszybciej zobaczyć mamę - mówi Faktowi Rutkowski. Bardzo przeżywała to rozstanie, a ja sam nie wiedziałem, czy ją jeszcze zobaczę.
W areszcie spędziłem dziewięć miesięcy i piętnaście dni. To było piekło. Zaraz, gdy tylko się pojawiłem, wśród więźniów wybuchła sensacja. Co wieczór około godz. 20 skandowali na mnie przeróżne epitety. Ale nie załamałem się. A w areszcie było mi bardzo dobrze. Miałem zapewnioną silną ochronę, w oknach miałem nawet tzw. blendy kuloodporne. Dużo ćwiczyłem, żeby nie wyglądać jak poseł Pęczak. Tylko kobiet mi brakowało.
Rutkowski grozi też, że będzie domagał się odszkodowania za bezprawne jego zdaniem aresztowanie, w wysokości 2 milionów złotych. Jak wygra, starczy mu akurat na mieszkanie koło Brodzik i Wilczaka.
Ale nie wygra.