Maja Sablewska po raz drugi straciła intratny kontrakt z gwiazdą tylko dlatego, że zaangażowała się w inny projekt. W przypadku Dody problemem była Marina Łuczenko, natomiast Edzia nie mogła się pogodzić z faktem, że będzie się musiała dzielić agentką z uczestnikami show X Factor. Nie wygląda na to, by Mai spieszyło się, by w tej chwili brać kogoś nowego pod skrzydła.
Sablewska jest spalona jako agentka – mówi w rozmowie z Takie jest życie piosenkarka, która chce pozostać anonimową. Bo kim jest teraz? Autorytetem menedżerskim, który dwukrotnie został zwolniony przez swoją gwiazdę! I to za to, że stawiała na własną karierę!
Czy rzeczywiście Sablewskiej należy odbierać zasługi? W końcu to ona przebrała Dodę w dobre ciuchy. Zanim ją poznała, ubierała się na różowo i przesadzała z solarium.
Ona świetnie sprawdza się w sprawach dotyczących kontaktów z mediami i kreowania wizerunku – mówi Magdalena Czerwiec, agentka Joanny Koroniewskiej, Macieja Dowbora i Doroty Deląg. Natomiast jeśli chodzi o negocjacje kontraktów czyli bycie stricte agentem artysty, to w tej dziedzinie nie jest uważana w środowisku za autorytet, a raczej za celebrytkę. Przekracza granice między byciem menedżerką a celebrytką. To nie do końca fajne i etyczne. Dla gwiazdy to niewygodne, by grać drugie skrzypce, ale z drugiej strony rozumiem Maję. Nasz rynek jest tak kruchy, zarobki menedżerów nie są wysokie. Każdy chce wykorzystać swoje pięć minut.
Jak myślicie, uda jej się zostać "celebrytką" dzięki X Factor? Co może robić potem, jeżeli przestałaby być menedżerką?