Maria Schneider wywołała ogromny skandal swoim występem w kultowym Ostatnim tangu w Paryżu, w którym wystąpiła u boku Marlona Brando mając zaledwie 19 lat. Taki początek kariery i dorosłości odbił się niekorzystnie na jej życiu. Po latach ostrego imprezowania trafiła do szpitala psychiatrycznego. Wczoraj, w wieku 58 lat, zmarła po długiej walce z rakiem.
Francuzka spore zainteresowanie swoją osobą wywołała po premierze filmu. W szczerych wywiadach opowiadała, że jest biseksualna i spała z kilkudziesięcioma mężczyznami i kobietami. Teraz nie robiłoby to już może takiego wrażenia, ale pamiętajcie, że był to zupełnie inne czasy. Po skandalu, jaki wywołał film, Schneider wpadła w uzależnienie od narkotyków. Brała kokainę i heroinę. W 1975 roku dobrowolnie zgłosiła się do szpitala psychiatrycznego, by, jak twierdziła, "być przy swojej kochance", fotografce Joan Townsend.
Schneider wystąpiła w ponad 50 produkcjach, jednak żadna z nich nie przyniosła jej już takiej popularności, jak Ostatnie tango w Paryżu, w którym zagrała skandalizującą scenę erotyczną z Brando. We Włoszech zakazano rozpowszechniania filmu, a jego reżyser, Bernardo Bertolucci, został skazany na cztery miesiące aresztu oraz... pięć lat pozbawienia praw obywatelskich za "rozpowszechnianie pornografii". Sama Schneider do końca życia nie odezwała się do twórcy obrazu twierdząc, że po nakręceniu pamiętnej sceny czuła się zgwałcona i wykorzystana, a reżyser realizował jej kosztem swoje chore fantazje erotyczne.