Jak to bywa w przypadku Madonny, nic nie może się odbyć skandalu. Taka sama sytuacja zaistniała podczas procesu adopcyjnego małej Mercy, dziewczynki z malawijskiego sierocińca. Początkowo sąd nie zgodził się na wywiezienie dziecka z kraju, gdyż piosenkarce zależało na przyspieszeniu adopcji. Dopiero apelacja sprawiła, że 4-latka trafiła pod opiekę gwiazdy.
Madonna w zamian za zgodę rodziny na adopcję Mercy zgodziła się przywozić ją z powrotem do Malawi co kilka miesięcy. Najbliższym Afrykanki zależało, żeby widywać się z nią raz na jakiś czas. Pomimo tego, że piosenkarka wraz z dziećmi odwiedziła afrykański kraj kilka miesięcy temu, nie zorganizowała żadnego spotkania. Rodzina Mercy jest gotowa iść do sądu.
Rodzina Mercy spotkała się ze mną kilkukrotnie w ciągu ostatniego roku. Są bardzo rozczarowani - mówi Emmie Chanika z organizacji CILIC zajmującej się prawami człowieka w Malawi. Zapewniają, że obiecano im, że będą mieli kontakt z Mercy. Powiedziano im również, że po osiągnięciu dorosłości, wróci do Malawi, by mieszkać z nimi.
Żyjmy bardzo skromnie, dlatego oddaliśmy Mercy do sierocińca, by tam wychowywała się przez kilka pierwszych lat swojego życia - powiedziała babcia dziewczynki dziennikarzom Daily Mail. Wiemy, że Madonna dała władzom sierocińca ogromną sumę pieniędzy. Ci ludzie przekonali nas, żeby oddać jej nasze dziecko. Ona nie może kochać Mercy bardziej, niż ja. Chcemy tylko, żeby zachowała się jak człowiek. Czujemy się oszukani.
Co myślicie o tej sytuacji? Wyobrażacie sobie, że dziecko, które może teraz liczyć na najlepszą edukację i opiekę zdrowotną, wróci do kraju spustoszonego przez biedę, głód i HIV?