Operacja Roberta Kubicy, który wczoraj, podczas rajdu samochodowego Ronde di Andora uległ poważnemu wypadkowi, trwała ponad siedem godzin. Lekarze wstrzymują się z kategorycznymi ocenami, ale przewodzący zespołowi chirurgów doktor Igor Rossello jest umiarkowanym optymistą: dłoń sportowca, częściowo zmiażdżona, została podczas zabiegu unaczyniona. Dodatkowo nastawiono złamania kończyn. Na ostateczną ocenę, czy kierowca odzyska władzę w dłoni (i w jakim stopniu) należy poczekać jeszcze co najmniej kilka dni.
Było ryzyko, że Kubica straci dłoń, ale udało się tego uniknąć. Operacja była bardzo skomplikowana. Lekarze nastawili kości, połączyli porozrywane żyły, ścięgna oraz mięśnie - wyjaśnia Rossello, cytowany przez Gazetę Wyborczą. Musimy poczekać kilka dni, zanim podejmiemy decyzję w sprawie dalszego leczenia i rehabilitacji. Doszło do uszkodzenia nerwów, przez co musimy zadać sobie pytanie, czy wróci pełna sprawność. Rehabilitacja będzie długa. Może potrwać nawet rok. Robert doznał rozległych urazów. Jeżeli będzie taka potrzeba, będą kolejne operacje.
Umiarkowanie optymistyczne nastawienie ma również kierowca rajdowy Leszek Kuzaj, który jest w kontakcie z pilotem Kubicy, Jakubem Gerberem.
Wszystko przebiega pozytywnie, jest lepiej niż się można było spodziewać. Trzymajmy dalej kciuki, mam nadzieję, że ręka będzie sprawna i że facet dojdzie jak najszybciej do siebie - stwierdził w rozmowie z TVN 24. Robert ma rozległe obrażenia i złamania. Bądźmy dobrej myśli, musimy głęboko wierzyć i go wspierać.
Miejmy więc nadzieję, że rehabilitacja, nawet bardzo długa, da pożądane efekty, a Kubica wróci do możliwie największej sprawności. Przykład piłkarza ręcznego, Karola Bieleckiego, który podczas meczu stracił oko (!), a jednak nadal jest gwiazdą polskiej reprezentacji, jest bardzo budujący.