Krzysio Ibisz nie ma ostatnio dobrej passy. Sam zrujnował sobie wizerunek majstrując przy swojej twarzy (Wprost ochrzcił go "La Toyą Ibisz"), a później obszernie rozpisując się w swoim pisarskim debiucie na temat przymiotów swojego ciała i charakteru. Nie ma co owijać w bawełnę - stał się pośmiewiskiem. A będzie już tylko gorzej. I zdaje się, że w końcu nawet jego szefowa to zrozumiała.
To musiało odbić się na oglądalności jego programów – miliony widzów przełączają kanał, gdy tylko zobaczą go w telewizji. Prezenter jednak zaklina rzeczywistość. Program 7420 Milion za darmo ogłosił właśnie... sukcesem!
Ten program był swoistym eksperymentem. Nigdy wcześniej takiej loterii interaktywnej nie było w telewizji. Oglądalność jak na niedzielę o godzinie 17.45 była naprawdę w porządku – przekonuje w rozmowie z Takie jest życie.
I pewnie właśnie dlatego zdjęli go po pięciu odcinkach...
Ibisz ma niestety kilka kolejnych projektów w zanadrzu, w tym autorską sztukę teatralną i - oczywiście - kontynuację książki.
Raz jest się prowadzącym program flagowy stacji, a za jakiś czas wiadomo, że musi nastąpić przerwa od danego formatu. Teraz akurat nie ma zapotrzebowania na tego typu show, jakim było "Jak oni śpiewają", ale są inne, bardzo ciekawe projekty – mówi z nadzieją. Jestem profesjonalistą i nie boję się żadnych wyzwań. Niebawem pojawię się na planie serialu "Hotel 52". Będę głównym bohaterem jednego z odcinków. Pracuję jeszcze nad pewnymi projektami telewizyjnymi, to dwa zupełnie różne gatunki. Ale jest jeszcze za wcześnie, aby o tym mówić.
Tak, poczekajmy. Najlepiej do 50-tki.