Amerykański show biznes pełen jest rodziców z niespełnionymi ambicjami, którzy próbują realizować się przez swoje utalentowane dzieci. Najbardziej jaskrawym przykładem jest chyba Joe Jackson, który próbuje zarabiać na swoim synu nawet po jego śmierci. Równie mocno zdeterminowany jest Michael Lohan, który pojawił się w życiu swojej córki, kiedy zaczęła odnosić sukcesy. Za to Jamie Spears, ojciec Britney, od czasu jej załamania nerwowego zarządza nie tylko jej majątkiem, ale przede wszystkim życiem zawodowym i osobistym 0 i nie zanosi się na szybkie zmiany w tej kwestii.
Kolejnym rodzicem z kompleksem sławnego dziecka jest niejaki Jeremy Bieber, ojciec Justina. Uzależniony od narkotyków mężczyzna porzucił matkę piosenkarza, od lat nie miał też kontaktu ze swoim synem. Ojcowska miłość dopadła go, kiedy Justin stał się ulubieńcem Ameryki. Chłopak ma też otworzyć swojemu nowo odnalezionemu tatusiowi drzwi do show biznesu…
To, jak zachowuje się Jeremy, jest żenujące – mówi osoba z otoczenia rodziny w rozmowie z National Enquirer. Ma nadzieję, że uda mu się zacząć karierę rapera pod pseudonimem Lord Bieber, a kontakty jego syna w świecie muzycznym mu to umożliwią. Justin wierzy, że ojciec przekazał mu talent muzyczny w genach.
16-letni piosenkarz ponoć wierzy w pojednanie z ojcem po latach i gotów jest mu pomóc w spełnieniu marzeń o karierze w hip-hopie.
Biedny Justin zawsze liczył na to, że kiedyś uda mu się stworzyć prawdziwą rodzinną więź między ojcem a synem. Pewne jest więc, że mu pomoże. Chce tylko, aby jego tato był szczęśliwy.