Marcin Meller aktywnie popierał PO w trakcie wyborów w 2007 roku. Po trzech latach szef polskiej edycji Playboya jest głęboko zawiedziony rządami Donalda Tuska. Do tego stopnia, że postanowił na swoim profilu na Facebooku zamieścić odezwę do Platformy Obywatelskiej. Zobacz: Marcin Meller na Facebooku: Więcej na PO nie zagłosuję
Szanowna Platformo, drodzy znajomi i przyjaciele działający w tej partii. Jak może wiecie, albo nie, w 2007 roku, byłem w holu Focusa, gdzie czekaliście na wyniki wyborów. Cieszyłem się tak jak Wy z odsunięcia PiS-u od władzy – zaczyna Meller w tonie zawiedzionego młodego działacza. Niestety muszę Was poinformować, że moja cierpliwość się wyczerpała i w najbliższych wyborach na Was nie zagłosuję. Nawet straszak w postaci powrotu PiS-u do władzy już na mnie nie działa.
Nie zrobiliście nic z aferą hazardową, a co więcej, słyszę, że "Miro" jak gdyby nigdy nic kandyduje z Waszych list do Sejmu. No to dajcie jeszcze "Rycha", "Zbycha" czy jak się ci panowie nazywają – dodaje. Za katastrofalne błędy w swojej pracy zostanę z niej wyrzucony. Wasz minister Grabarczyk za totalny bajzel na kolei dostaje w nagrodę kwiaty. Minister Klich nie ponosi odpowiedzialności za Casę (co jeszcze można zrozumieć), ale i za Smoleńsk, czego już naprawdę pojąć nie mogę. Teraz, opowiadając o zielonej wyspie, wchodzicie na moją emeryturę.
Najostrzejszy wydaje się jednak ten fragment:
Wasze służby specjalne inwigilują dziennikarzy jak żadna władza dotąd. Gdyby Lech Kaczyński rzucił jeden z wielu "dowcipów" Bronisława Komorowskiego, zostałby rozjechany na miazgę, ale w przypadku tego Prezydenta Wam to nie przeszkadza.
Na profilu Mellera trwa zażarta dyskusja na temat tego wpisu. Pojawiło się w niej też kilka ciętych komentarzy pod adresem szefa Playboya. Część internautów podziela rozczarowanie partią rządzącą, a część wytyka Mellerowi... promowanie swojego pisma Smoleńskiem i konfliktem PO z PiSem.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Pomińmy może kwestię, czy zgadzacie się z krytyką Platformy, bo zdania będą zapewne jak zwykle podzielone - 50:50. Mamy inne pytanie: Czy nie dziwią Was czasami ludzie, którzy co kilka lat inwestują wielkie emocje i nadzieje w kolejne partie polityczne, a potem przeżywać życiowe zawody? Czy nie ma w tym czegoś dziecinnego? To trochę tak jak z publicznym czczeniem wielkich autorytetów: najpierw robi się z kogoś żywe bóstwo, składa mu się publicznie hołdy (dosłownie - wciąż jesteśmy przecież tego świadkami), żeby później przeżywają załamanie, gdy okaże się "tylko człowiekiem".
Ktoś dobrze napisał, że ludzie mają skłonność do przesadnego krytykowania tych, których kiedyś niemądrze czcili.
Czy wypowiedź Mellera może okazać się początkiem odwrotu polskich gwiazd i elit od popierania rządu? Po komentarzach widać, że naprawdę coś zaczyna się zmianiać.