Okazuje się, że nowy mendżer Dody ma wobec swojej podopiecznej bardzo ambitne plany. Chyba aż zbyt ambitne. Chce bowiem "podbić rynek amerykański". Kiedy poprzednim razem Doda marzyła o Stanach Zjednoczonych, istotną przeszkodą okazała się jej słaba znajomość angielskiego. Okazuje się, że jest to nadal aktualny problem. Podobno mówi w tym jeżyku tak słabo, że miałaby problemy w wyrażaniu krótkich kwestii w swoim "targecie". Czyli na przykład takich: "NEKROFILIA ZAWSZE MNIE POCIĄGAŁA!"
Człowiek uczy się przez całe życie - tłumaczy w tygodniku Gwiazdy Jarosław Burdek. _**Doda musi pracować i rozwijać swoją angielszczyznę.**_
Podobno piosenkarka czuje się już na siłach, by nagrywać angielskojęzyczne wersje swoich utworów. Zaczęło się od średnio przyjętego singla Bad gilrs. Choć trzeba przyznać, że angielska wersja drażni trochę mniej od polskiej z przykrym dla ucha tekstem Marii Peszek. Posłuchaj: Polska wersja nowego klipu Dody! (ZOBACZ!)
Poważnie myślimy o Stanach Zjednoczonych. To najważniejszy światowy rynek - potwierdza jej menedżer. Najpierw musimy jednak nagrać świetną płytę. Premiera już na wiosnę. Nie przesadzajmy ze specyfiką rynku amerykańskiego. Dobra muzyka wszędzie jest odbierana tak samo. Nie trzeba jechać do USA, by nagrać przebojową płytę. Świetni specjaliści są również w Wielkiej Brytanii, Szwecji lub Holandii.
Doda ma już za sobą próbę "podbicia Ameryki", chyba nie trzeba dodawać, że nieudaną. Zdaniem Burdka - z winy jej ówczesnej menedżerki, Mai Sablewskiej, która nic nie załatwiła, bo niczego nie umie:
To są bajki opowiadane przez poprzednią menedżerkę i nie będę tego komentował - podsumowuje swoją poprzedniczkę.
Życzymy oczywiście sukcesów, choć wolelibyśmy, aby twarzą naszego kraju w świecie była wciąż Anja Rubik a nie Dorota Rabczewska. Pomyślcie - ktoś mógłby odkopać te zdjęcia i pokazać, że tak tak ubierają się i żyją ludzie w Polsce: