Zdaniem byłej nauczycielki śpiewu Edyty Górniak, głównym powodem jej ostatnich niepowodzeń zawodowych jest to, że ma pecha do współpracowników... Zdaniem Elżbiety Zapendowskiej fakt, że Górniak od tylu lat nie wydała żadnej płyty, należy rozpatrywać w kategoriach dużej porażki. Trudno się z nią nie zgodzić. Jak tak dalej pójdzie, ludzie wkrótce zapomną, że Górniak była kiedyś piosenkarką. I to wyjątkową. Pozostaną nam tylko obrazki Górniak płaczącej w telewizji i ewentualnie śpiewającej hymn...
To że Edyta potrafi śpiewać, nie ulega żadnej wątpliwości - mówi w rozmowie z tygodnkiem Gwiazdy Zapendowska. Ale reszta to jest kwestia, z kim ona się teraz zadaje czy zadawała. To jest pewien problem, jakich menedżerów ona zatrudnia, których kompozytorów i tekściarzy. Udawanie Whitney Houston nie przyniesie już większych rezultatów. Już dawno nie miałyśmy ze sobą kontaktu. Ale jakby Edyta do mnie zadzwoniła, to powiedziałabym, co sądzę.
To chyba nie będzie konieczne. Przecież może sobie o tym przeczytać na Pudelku. Sądzimy zresztą, że Edyta nie lubi konfrontować się ze szczerymi opiniami. Gdyby tak było, już dawno obrałaby inną drogę.
Jak z tego wniosek? Uważajcie na pochlebców. Ludzie, którzy najbardziej nam słodzą często najwięcej nas kosztują. W wypadku Edyty tę cenę należy liczyć w milionach złotych i dziesiątkach dobrych płyt.