Paulina Papierska nie zrobiła swojej rodzinnej miejscowości zbyt dobrej reklamy. Pierwsza polska Tap Madl niemal na każdym kroku podkreślała, że pochodzi z małego miasteczka, gdzie nie można realizować swoich marzeń. Był to najczęściej poruszany przez nią temat, tuż obok motywu "szarej myszki".
Teraz, niemal trzy miesiące po finale programu, Papierskiej jest chyba trochę głupio, bo próbuje wybielić swoje cierpiętnicze wypowiedzi. Na tej samej kanapie w _**Dzień Dobry TVN**_, gdzie jeszcze niedawno narzekała na swoje rodzinne strony (zobacz: "Zawsze lubiłam, jak ktoś mi robił zdjęcia") zapewniała, że krajanie na pewno nie mają jej tego za złe.
No każdy inaczej interpretował moje wypowiedzi, ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Sądzę, że Zbąszynek jest ze mnie dumny! - stwierdziła.
Przyznała również, że czyta artykuły o sobie, ale nie martwią jej niepochlebne komentarze internautów. Przypomnijmy, że jej zwycięstwo w show, a przede wszystkim płaczliwe zachowanie, uznaliście za jedną z największych żenad zeszłego roku…
Często zaglądałam na te wszystkie portale i chętnie czytałam, co wypisują. I jest to element, który mnie motywuje do tego, aby stać się jeszcze lepszą modelką. Nie dotykają mnie takie opinie, tylko motywują.
I jeżeli zapomnieliście, że życie modelki jest bardzo ciężkie, Paulina Wam o tym przypomni. Pytana o to, czy przypadkiem trochę za bardzo się nad sobą nie użalała, odpowiedziała z rozbrajającą szczerością:
Ten program był bardzo ciężkim wyzwaniem, ludzie nie zdają sobie sprawy, co tam się naprawdę działo, tylko to co widzieliśmy w telewizji to była mała pigułeczka. Trudno się dziwić, było bardzo dużo pracy i bardzo dużo emocji. Po prostu jestem bardzo emocjonalną dziewczyną.