Uwaga: czegoś takiego jeszcze nie czytaliście. Szykuje się afera, która przebije wszystkie poprzednie i jeżeli zostanie omówiona przez ogólnopolskie media, może całkowicie skompromitować i zakończyć karierę męża Anny Marii Jopek, Marcina Kydryńskiego, znanego z mediów fana Stinga, prowadzącego program w radiowej Trójce.
O sprawie napisali oburzeni dziennikarze portalu Afryka.org. Pojawiła się też w zakładce "Kontrowersje" na stronie Kydryńskiego na Wikipedii. Wypłynęła zaś podobno przypadkiem, dzięki poszukiwaniom do pracy magisterskiej o Afryce pewnej studentki z Poznania. To ona jako pierwsza, szukając źródeł dotarła do wydanej przed laty książki, wcześniej przemilczanej przez środowisko...
W 1995 roku ukazała się książka Marcina Kydryńskiego, _**Chwila przed zmierzchem**_, czyli relacja z jego wyprawy do Afryki. W publikacji, która przeszła (na szczęście dla niego) bez echa, można zapoznać się z atrakcjami jakie znalazł na Czarnym Lądzie. Dopiero teraz ponownie zauważono dziennik z jego podróży. Nie dlatego, że tekst okazał się interesujący literacko, ale ponieważ aż epatuje opiniami nacechowanymi rasizmem, seksizmem, a nawet... czymś o wiele gorszym! Przeczytajcie... To aż nieprawdopodobne, że przez kilkanaście lat wszyscy na ten temat milczeli.
Kydryński w swojej książce relacjonuje podróż z Marcinem Mellerem do Afryki. Mąż Jopek w dzienniku z autentycznej podróży próbuje chować się za literacką kreacją - tekst balansuje na granicy dokumentu i powieści przygodowej. Zabieg ma na celu zatrzeć granice między prawdziwymi wydarzeniami, a autokreacją Kydryńskiego na super-samca. Stworzone przez niego alter-ego porównuje czarnoskóre kobiety do zwierząt i marzy o... seksie z 12-latkami!
Zawsze uważałem, że w pragnieniu białych mężczyzn, by posiąść czarne kobiety, jest pewna prawidłowość - pisze mąż Jopek. Nie wydaje mi się jednak, by chodziło tu o tak lubiany przez seksuologów, jak i historyków motyw dominacji. Widzę tę siłę raczej jako atawizm. Jako sublimację żądzy spółkowania ze zwierzętami.
Z czym Wam się kojarzy pisanie o ludziach jak o zwierzętach, takim pseudo-naukowym językiem...?! A dalej jest jeszcze gorzej:
_**Ich prostytucja nie jest konsekwentna. Biorą pieniądze wtedy, kiedy ich potrzebują**_ - wyjaśnia. Czasem proszą jedynie o śniadanie. Częstokroć proszą tylko o to, by je wziąć. A są nie do wyobrażenia piękne. Nie sądzę, by znalazł się zdrowy mężczyzna, który umie oprzeć się ich urokowi. Nie jest to bowiem wdzięk ludzki, do którego przywykliśmy, ale zwierzęcy. Te dziewczyny proszą, by je pokryć**.**
Po fragmencie z tymi fantazjami Kydryński przechodzi do jeszcze bardziej szokującego opisu wyprawy:
Prawdę mówiąc od pierwszej mojej wyprawy do północnej Afryki mam pewną słabość do małych Arabek. "Czarodziejki"... - powiedział o nich Adam rano przy promie, kiedy dziewczynka może dwunastoletnia, z figlarnie opartą na biodrze ręką patrzyła na niego z żarem, przed którym nie ma ucieczki. To dobre słowo, czarodziejki. W Dajr al-Madinie odnalazłem wśród oblepiających mnie dzieci takie śliczne małe zwierzątka. Miałem w portfelu kilka banknotów. Może trzy funty. W hotelu dwudziestopięciofuntówki. Je uszczęśliwia funt, nawet dwadzieścia pięć piastrów. Przychodziły mi do głowy myśli występne, że za dwudziestkę mógłbym taką pachnącą miodem, śniadą dziewczynkę wziąć do swojego hotelu i pieścić przez wiele godzin. Świństwo, ale potworną miałem na to wówczas ochotę.
Co to ma być za wyznanie...? Dosłownie nas zatkało. Czy człowiek promujący się w mediach powinien mieć prawo opisywać i wydawać bezkarnie takie rzeczy? Czy Anna Maria Jopek czytała książkę swojego męża? Ciekawi jesteśmy, co o niej sądzi...
Miejmy nadzieję, że media i pracodawcy rozliczą go z tych słów.