To naprawdę niewesołe dla dziecka. Niespełna 3-letnia córeczka Martyny Wojciechowskiej częściej widzi mamę na ekranie telewizora, niż na żywo. Co jeszcze bardziej zaskakuje, Martyna chwali się w tym w rozmowie z tabloidem... "Na Żywo".
Dziennikarka uważa to za zupełnie normalne i nie widzi w tej sytuacji żadnej nieprawidłowości:
Marysia nie zna innego rytmu niż ten dyktowany przez moje podróże, więc jest do niego przyzwyczajona - wyjaśnia Wojciechowska. Ma świadomość, że zawsze wracam. Pyta, czy jadę samochodem, czy lecę samolotem. Jeśli mówię, że jadę to wie, ze wracam szybko. Jeśli lecę to nie będzie mniej dłużej. Dla Marysi samolot jest normalnym środkiem transportu. Ostatnio na pożegnanie powiedziała: "Dobra, leć już do tej pracy. Zobaczymy się w telewizorze".
Wojciechowska stara się wynagradzać córce czas spędzony poza domem. Nie wyobrażamy sobie jednak dziecka, dla którego jeden dzień spędzony z rodzicem byłby czymś wystarczającym.
Są chwile, że marzę by trochę zwolnić - wyznaje dziennikarka. Biorę wtedy dzień wolnego i pozwalam sobie na "nicnierobienie". Leżymy z Marysią na łóżku, bawimy się, spacerujemy. Życie płynie dużo wolniej. Ale z drugiej strony ja uwielbiam być w ruchu, w pędzie. Ktoś kiedyś porównał mnie nawet do superszybkiego pociągu TGV. Naprawdę, życie, które prowadzę, bardzo mi odpowiada.
W to akurat nikt nie wątpi.