Ozzy Osbourne nigdy nie ukrywał, że miał ogromne problemy z narkotykami. Z efektami nadużywania substancji psychoaktywnych zmaga się do dzisiaj. W jednym z niedawnych felietonów opowiedział o swoim kiepskim życiu seksualnym, które jest efektem przyjmowania antydepresantów (zobacz: Ozzy ma problemy z penisem! Przez antydepresanty...). Ostatnio pozwolił sobie na o wiele więcej. W swojej rubryce w Rolling Stone opisał, jak działało na niego LSD.
LSD jest świetne do czasu, kiedy przestaje takie być – przestrzega Ozzy. W jednej chwili biegniesz po plaży w Miami z piankowym palcem w dłoni, a w następnej przykładasz broń do twarzy twojego najlepszego przyjaciela. Efekty zażywania kwasu odczuwam do dzisiaj. Nazywam je moimi "chwiejnościami". W pewniej chwili jeden mały problem potrafi mnie tak wytrącić z równowagi, że widzę koniec świata.
Biorąc pod uwagę doświadczenia Ozzy’ego z ciężkimi narkotykami, bralibyśmy sobie jego rady do serca.