Marcin Dubieniecki, drugi mąż Marty Kaczyńskiej, chyba nie będzie należał do ulubieńców kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Ambitny prawnik chciał już rozstawiać po kątach liderów partii, żądając dla swojej żony pierwszego miejsca na liście wyborczej w jesiennych wyborach parlamentarnych. Oczywiście zostało to oficjalnie zdementowane, a sama Marta ogłosiła na swoim blogu, że na razie do polityki jej nie ciągnie.
Teraz jego kariera w polityce staje pod coraz większym znakiem zapytania. Wspólnik Dubienieckiego, niejaki Jacek M. od 2009 roku ma postawione prokuratorskie zarzuty. Mężowi Kaczyńskiej nie przeszkadzało to jednak w zrobieniu z niego współwłaściciela w kancelarii, którą właśnie otwiera. W wywiadzie, którego udzielił tygodnikowi Polityka, przyznaje z rozbrajającą szczerością, że nic go nie obchodzi zdanie innych w tej sprawie.
_**Czy ja będę prowadził kancelarię z panem M., czy z gangsterem Słowikiem - to moja prywatna sprawa**_ - ogłosił Dubieniecki.
Takie jego zachowanie wywołało ogromne oburzenie w środowisku prawniczym. Autorytety z tej dziedziny podkreślają, że jest to zachowanie skandaliczne, nieprofesjonalne i poważnie godzące w wiarygodność Dubienieckiego jako adwokata.
_**Ten pan całkowicie się skompromitował**_ - ocenił w TVN24 prof. Piotr Kruszyński, członek Naczelnej Rady Adwokackiej. Są zasady etyki adwokackiej i należy trzymać pewną klasę. Nie może, ktoś kto wykonuje zawód adwokata tak się wypowiadać, bo znaczy, że jest niegodny tego zawodu, że on nie dorósł do tego, żeby taki zawód zaufania publicznego wykonywać**.**
Podobnego zdania jest Okręgowa Izba Adwokacka w Gdańsku, która już wysłała do Dubienieckiego pismo w tej sprawie. Jeśli zachodzą wątpliwości, co do przestrzegania zasad etycznych przez adwokata, wszczynamy określone procedury mające na celu wyjaśnienie czy podejrzenie naruszenia zasad etyki adwokackiej jest uzasadnione. Jeśli tak, wszczynamy postępowanie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dziekan Rady, Jerzy Glanc.
Kara może być symboliczna, albo naprawdę dotkliwa - od upomnienia aż po utratę prawa do wykonywania zawodu.
Wygląda na to, że tym razem powiedział o jedno zdanie za dużo. Nie wydaje się nam, aby ktokolwiek chciał teraz stanąć w jego obronie.
Przypomnijmy: Dubieniecki ROZKAZUJE PUBLICZNIE... Kaczyńskiemu!