W czwartek wieczorem w Paryżu aresztowano Johna Galliano. Projektant mody został zatrzymany po tym, jak zaatakował siedzących obok niego gości kawiarni. Z doniesień mediów wynikało, że ekscentryczny artysta zachowywał się agresywnie i używał antysemickich inwektyw. Pijanego i stawiającego opór Galliano z trudem wyprowadzono z lokalu.
Takiej wersji wydarzeń przeczą zeznania dwóch świadków, którzy zgłosili się do policji i do mediów. Z ich opowieści wynika, że Galliano zachowywał się bardzo spokojnie i całą kłótnię zaczęli ludzie siedzący przy stoliku obok:
Siedzieliśmy przy stoliku La Perle, a obok nas wieczór spędzał John Galliano. W pewnym momencie zwrócił się do pary obok, żeby wznieść z nimi toast. Natychmiast go zaatakowali i zaczęli obrażać. To Galliano był ofiarą! Jego atakowano!
Zaczęła się kłótnia. Wtedy ochroniarz Galliano zaproponował, że powinien iść na posterunek policji, żeby to wyjaśnić. Nie było żadnych przepychanek z policja. Wszystko odbyło się spokojnie i w ciszy. W ogóle nie słyszeliśmy, żeby mówił cokolwiek antysemickiego lub obrażał ich religię.
Galliano już wyszedł z aresztu po spędzonej tam nocy. Projektant mody został oskarżony przez parę z kawiarni o napaść i obrazę uczuć religijnych. Myślicie, że to kolejny przypadek próby naciągnięcia gwiazdy na spore odszkodowanie?