Zła passa Marcina Dubienieckiego trwa. Dopiero co pisaliśmy o jego wypowiedzi dla Polityki, która oburzyła środowisko prawnicze. Mąż Marty Kaczyńskiej w rozmowie z tygodnikiem stwierdził nonszalancko, że jeżeli będzie miał ochotę, to będzie robił interesy nawet z "gangsterem Słowikiem". Zobacz: "Dubieniecki się CAŁKOWICIE SKOMPROMITOWAŁ! Jest niegodny zawodu!". To może utrudnić mu ubieganie się o bycie premierem, czego ostatnio skromnie nie wykluczył...
Reporterzy Dziennika Bałtyckiego chcieli zdobyć jego komentarz w tej sprawie. Kiedy próbowali z nim porozmawiać, usłyszeli stek wyzwisk.
- Jakby pan do mnie przyszedł do kancelarii i poprosił o komentarz, to dostałby pan w dziób za takie pytanie i za czelność, że pan do mnie dzwoni! - zaatakował mecenas Dubieniecki.
- Dlaczego?
- Niech pan się ode mnie odpier... i niech pan do mnie nie dzwoni, tak? Do widzenia!
Pech chciał, że rozmowa była przez dziennikarzy nagrywana, jak często się zresztą w takich przypadkach zdarza. Materiał ten trafił do Okręgowej Izby Adwokackiej w Gdańsku, gdzie wcześniej zgłoszono również wypowiedź Dubienieckiego dla Polityki. Jej dziekan jest zszokowany zachowaniem męża Marty Kaczyńskiej.
Jesteśmy zaskoczeni językiem, którego używa w rozmowie pan Marcin Dubieniecki, i sposobem, w jaki się odnosi do dziennikarza - mówił mecenas Jerzy Glanc.
Cóż, przypomnijmy jedynie, że każdy adwokat składa ślubowanie, w którym zobowiązuje się do "kierowania się zasadami godności". Po tej wypowiedzi zaś są podstawy, aby dosłownie obawiać się spotkania z tym mecenasem w cztery oczy. Myślicie, że uda mu się jeszcze bardziej skompromitować?