Na swój pożegnalny koncert w Kielcach Violetta Villas przybyła z półtoragodzinnym opóźnieniem. Ledwo poruszała się o własnych siłach. Jak donosi tygodnik Rewia, widzowie byli poważnie zaniepokojeni jej stanem. Piosenkarka tłumaczyła się osłabieniem po niedawno przebytej chorobie. W połowie występu chciała zejść ze sceny, ale jakimś cudem udało jej się wytrwać, siedząc w fotelu. Po koncercie okazało się, że nie jest w stanie iść o własnych siłach, więc zniesiono ją ze sceny...
Zaproszona na koncert piosenkarka Ewa Śneżanka, która wręczyła Villas stautetkę w imieniu polskich artystów, była wstrząśnięta jej stanem: _**Zobaczyłam chorą osobę, która bardzo potrzebuje pomocy**_ - przyznała w rozmowie z tabloidem.
Tego samego zdania jest syn gwiazdy, Krzysztof Gospodarek, który od lat próbuje wyrwać matkę spod wpływu jej prawnej opiekunki: Mama ciężko choruje, ale ja nie mogę nic zrobić, bo odrzuca moja pomoc.
Ostatnia próba ratowania zdrowia Villas skończyła się w prokuraturze (zobacz: Syn przegrał ze spadkobierczynią). Od tamtej pory relacje Villas z synem mocno się ochłodziły. Jak zresztą z każdym, kto odważył się zasugerować, że opiekunka gwiazdy nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. A byli współpracownicy Elżbiety Budzyńskiej są przekonani, że tak się właśnie dzieje.
Jest to informacja tym bardziej niepokojąca, że Villas, która jeszcze nie dawno ogłaszała koniec swojej kariery, znów zapowiada... powrót i wielką trasę koncertową. Zobacz: Villas planuje... trasę koncertową!
Kto ją do tego namawia?