Wiele osób zastanawiało się, dlaczego Maja Sablewska zdecydowała się przyjąć ofertę TVN-u i zostać jurorką programu X Factor, ryzykujac utratę obu klientek i poważne nadwyrężenie swojej opinii w branży. Sytuacja wygląda bowiem tak, że producenci show zatrudnili menedżerkę gwiazd, a dostali samą Sablewską, nie posiadającą obecnie już ani jednej podopiecznej. Jak twierdzą znajomi Mai, zrobiła to dla pieniędzy. Dzięki swoim dwóm klientkom wpadła podobno w... kłopoty finansowe.
Gdy Maja zajęła się karierą Edyty, ona nie grała prawie żadnych koncertów. Majka nie dostawała więc żadnych pieniędzy. Sytuacja ta trwała przez kilka miesięcy - mówi znajomy Sablewskiej. Maja zaczęła zarabiać dopiero wtedy, gdy Górniak wzięła udział w "Tańcu z gwiazdami".
Jeszcze gorzej sprawa przedstawiała się z Mariną Łuczenko, w którą Maja zainwestowała ponoć sporo prywatnych środków.
Decydując się na współpracę z Łuczenko, Maja wiedziała, że nie zyska na tym zbyt dużo. Wierzyła jednak w jej talent i możliwości, dlatego zainwestowała w nią ok. 100 tysięcy zł - mówi informator tabloidu. Choć Marina wystąpiła w kampanii gry komputerowej i firmy produkujacej m.in telefony komórkowe, jej wynagrodzenie było symboliczne. Maja zarobiła na tym niewiele, bo ok. 7 - 8 tysięcy zł.
Przypomnijmy, że dla współpracy z Mariną Maja zrezygnowała z pracy dla grającej dobrze płatne koncerty Dody.
Gaża Sablewskiej w X Factor jest wprawdzie najniższa z całego składu sędziowskiego, ale przynajmniej regularnie wpływa na konto. Zarobione 10 tysięcy za odcinek Maja zamierza zainwestować we własną firmę menedżerską, którą planuje otworzyć z Żanetą Szlagowską, matką Toli z Blog 27.