Mimo wyjścia z odwyku i oficjalnej obietnicy poprawy, Lindsay Lohan nadal ma kiepską opinię w środowisku. Na pewno nie pomagają temu afery, które jakoś nadal jej towarzyszą… Najnowsza dotyczy rzekomej kradzieży drogiego naszyjnika, który aktorka miała wynieść z jednego ze sklepów jubilerskich w Los Angeles.
Nie ma się więc co dziwić, że mało kto chce gościć LiLo na swoich imprezach. Jak twierdzą amerykańskie media, w zeszłą niedzielę nie wpuszczono jej na imprezę po gali rozdania Oscarów, która odbyła się w rezydencji Guy Oseary'ego, menedżera Madonny.
Lohan pojawiła się niezaproszona około 23 wraz ze swoim bratem - mówi osoba cytowana przez NY Daily News. Była pewna, że uda się jej wejść na imprezę, ale ku jej zdziwieniu, ochrona bez zbędnych emocji odesłała ją z kwitkiem. Nie pomógł nawet James Brolin, który chwilę później pokazał się w drzwiach i chciał ratować sytuację twierdząc, że Lindsay przyszła z nim. "To takie poniżające", mówiła załamana gwiazdka.
Ostatecznie Lohan udała się na imprezę organizowaną przez współprowadzącego gali, Jamesa Franco. Tam na szczęście nikt nie miał obiekcji , aby wpuścić ją do środka…