Do tej pory wydawało się, że konflikt między Kingą Rusin a Jarosławem Kuźniarem rozpoczął się, kiedy dziennikarz zaczął naśmiewać się z jej książki w porannym programie TVN24. Przypomnijmy, że Kuźniar w dość stanowczy sposób wyraził się na temat twórczości psychologiczno-wspominkowej Kingi. Rusin podobno miała mu ten afront tak bardzo za złe, że odmówiła stawienia się wspólnym nagraniu spotu promującego nową ramówkę stacji. Dopiero namowy kierownictwa sprawiły, że przybyła do hali i unikając swojego "kolegi" wykonała zawodowe obowiązki.
Okazuje się jednak, że to niekoniecznie Kuźniar rozpoczął tę wojnę. Według naszego informatora ciągnie się ona już od prawie czterech (!) lat, kiedy to Kinga miała zablokować jego awans do Faktów.
Konflikt zaczął się tak na prawdę w 2007 roku. Szefostwo stacji kompletowało nową ekipę "Faktów". W grze była kandydatura Kuźniara i to za nią obstawały władze stacji - opisuje nasze źródło. Ostateczną decyzję podjął jednak Kamil Durczok. Rusin zna Kamila jeszcze z czasów TVP i podobno to ona odradzała Durczokowi jego osobę. Sprawa wyszła na jaw podczas jednego z zebrań TVN24, na którym Durczok miał ujawnić, że to za namową Rusin zrezygnował z kandydatury Jarosława i postawił na Marciniaka, Werner i Tadlę. To dla Jarka była potwarz. Do dziś marzy o prowadzeniu "Faktów". Jednak Kamil nie chce już showmana w najlepszym programie newsowym w Polsce.
Jeżeli to prawda, niespecjalnie dziwimy się niechęci Kuźniara do Rusin. Czekał na dobrą okazję dogryzienia jej i się doczekał. Wręcz wymarzonej. Zastanawiamy się tylko, co takiego mogło nią powodować cztery lata temu.