Michał Wiśniewski pochwalił się niedawno na swoim blogu, że w jednym z warszawskich hoteli natknął się na Johna Malkovicha, uścisnął mu dłoń i zamienił z nim kilka słów (zobacz: Wiśniewski chwali się "znajomością" z Malkovichem)
Sprawa jest o tyle dziwna, że, jak donosi tygodnik Życie na gorąco, powołując się na rzecznika aktora... nic takiego nie miało miejsca. Kłamstwem jest podobno cały wpis Michała. Jak twierdzi Wiśniewski, Malkovich poskarżył mu się, że podczas wizyty w Warszawie złamał nogę. Prawdopodobnie lider Ich Troje zasugerował się zdjęciami aktora, ukazujacymi go poruszającego się o kulach. Na tej podstawie wysnuł wniosek, że Malkovich złamał nogę.
Jak się okazuje, aktor przyjechał do Polski specjalnie po to, by poddać się od dawna planowanej operacji kolana u doktora Konrada Słynarskiego. Wcale nie złamał nogi na miejscu. Co zrozumiałe, po zabiegu musiał wspierać się na kulach, żeby nie nadwyrężyć kolana. Jego agent zapewnia, że aktor nie spotkał żadnego pana z czerwonymi włosami. A chyba by to zapamiętał... Słyszeliście o bardziej żałosnej próbie autopromocji?