Mamy za sobą już drugi odcinek Bitwy na głosy, w którym zwyciężyła grupa Haliny Mlynkovej. Podopieczni byłej wokalistki Brathanków wykonali utwór Shakiry Waka waka i zostali bardzo wysoko ocenieni przez sędziów. Czy Waszym zdaniem wygrali zasłużenie?
Na castingach Mlynkova bardzo przejmowała się emocjami debiutantów i w swojej trosce o nich wypadła znacznie bardziej przekonująco niż Urbańska. Cugowski bez popisów i w profesjonalny sposób przeprowadził swój casting. Podobnie bracia Golcowie i Miecznikowski nie cudowali jak Wiśnia. Tym razem oszczędzono nam ustawek z przypadkowo spotkanymi na ulicy talentami wokalnymi.
Jury chyba wzięło sobie krytykę do serca, gdyż tym razem Szapołowska powiedziała nawet kilka zdań. Szkoda, że głównie domagała się kwiatów od Cugowskiego, a o śpiewających mówiła niewiele. Węgorzewska rozgadała się tylko raz i zapewne pouczony przez producentów Urbański próbował ją uciszyć. Natomiast Jagielski popisał się zdolnością przewidywania przyszłości i do wokalisty z grupy Miecznikowskiego zwrócił się ze słowami: _**Pójdziesz w alkohol lub narkotyki, albo zostaniesz kimś w stylu Franka Sinatry.**_ Rozumiemy, że Jagielski ma być tym "ostrym" w jury. Słabo mu to wychodzi...
Wokalnie drugi odcinek prezentował się na znacznie wyższym poziomie. Pewnie dlatego, że grupom przewodzili prawdziwi piosenkarze i piosenkarka, a nie celebryci - co zresztą potwierdziło się także w przypadku Urszuli Dudziak.