To smutny dzień dla wszystkich jego fanów Nate Dogga. Król hip-hopowych refrenów, który wielokrotnie współpracował ze Snoop Doggiem i całą czołówką amerykańskiej sceny, zmarł nagle po długiej rehabilitacji. W 2007 roku muzyk doznał pierwszego udaru mózgu, w wyniku którego został częściowo sparaliżowany. Zaledwie rok później po raz kolejny doznał wylewu i tym razem lekarze musieli podłączyć go do respiratora. Przez dwa lata Nathaniel D. Hale walczył o powrót do zdrowia. Ostatnie doniesienia były bardzo optymistyczne. Jak zaledwie tydzień temu poinformował na Twitterze Warren G, nowa kuracja powoli cofała efekty udaru.
Straciliśmy prawdziwą legendę rapu i R&B. Jednego z moich najlepszych przyjaciół i ukochanego brata. Poznaliśmy się w 1986 i byliśmy nierozłączni. Spotkaliśmy się w drugiej klasie szkoły średniej. Razem z Natem i Warrenem założyliśmy grupę 213. To były piękne czasy – napisał Snoop na Twitterze.
Nate nagrał wiele przebojów z takimi gwiazdami jak Eminem czy 50 Cent. Wydał także trzy solowe albumy i nawet przykuty do łóżka tworzył muzykę. Odszedł w wieku zaledwie 41 lat.
Przypomnijmy hit, który uczynił do sławnym:
A to jego solowy przebój. Niestety, kolejny taki już nie powstanie: