W dziewiątym numerze Galicyjskiego Tygodnika Informacyjnego TEMI ukazał się felieton Rafała Ziemkiewicza pod tytułem Kto pije i płaci. W artykule dziennikarz stwierdził m.in., że Kamil Durczok prowadził program telewizyjny Fakty po Faktach będąc pod wpływem alkoholu. Prowadzący wiadomości dla TVN postanowił domagać się swoich praw w sądzie i pozwać Ziemkiewicza. Jak podaje Gazeta Wyborcza, adwokat Durczoka przysłał już do redakcji pismo w tej sprawie.
W odpowiedzi na atak Durczoka Ziemkiewicz udostępnił felieton, który tak zdenerwował gwiazdę TVN-u. Oto dwa najmocniejsze fragmenty tekstu. Mając w pamięci filmik z podejrzanie zachowującym się prezenterem oceńcie sami, czy rzeczywiście przesadził:
No, ale kiedy na wizji pojawił się urżnięty Kamil Durczok - cisza. Ani słowa komentarza. Filmik z występem dziwnie rozradowanego i bełkoczącego prezentera umieścił ktoś w Internecie, skąd zaraz został usunięty na żądanie TVN, by, jak to zwykle w takich sytuacjach, pojawić się na nowo w dziesiątkach innych miejsc. Ale w branżowych mediach, na konkurencyjnych kanałach, w prasie - absolutna cisza.
Ale Durczokowi najwyraźniej zabrakło tego kogoś, kto by powiedział - nie, nie nadajesz się na antenę. I dlatego jest to kompromitacja nie tyle jego samego, co stacji, która go w tym stanie dopuściła do prowadzenia programu. Być może nie reagowanie na stan prowadzącego było zemstą współpracowników poniżanych kiedyś za "up... stół", tak czy owak, na pewno jest to dowód, że w stacji źle się dzieje.
W komentarzu dla Wyborczej Ziemkiewicz nie spuścił z tonu i nadal podtrzymuje swoją wersję o "urżniętym" Kamilu na wizji:
Kamil Durczok już przez sam fakt straszenia mnie pozwem zyskał niewątpliwie na poważaniu; a jeśli jeszcze zamierza pod przysięgą upierać się w sądzie, że jego zachowanie przed kamerą wynikało z przeciążenia goleni prawej albo egzotycznej grypy, to bardzo też zyska na wiarygodności - powiedział dziennikarz.
Durczok nie chciał tego komentować...