W programach typu talent show ofiary w ludziach wydają się wręcz niezbędnym elementem. Nic tak nie uatrakcyjnia programu jak kontuzje, które dokonują się na oczach telewidzów. A jeśli nastąpiły poza wizją, muszą przynajmniej zostać dokładnie opisane w tablioidach.
Jak donosi Super Express, Paweł Golec, prowadzący wraz z bratem jeden z rywalizujących w Bitwie na głosy chórów, trafił w niedzielę do warszawskiego szpitala. Powodem było nagłe zasłabnięcie.
_**Zemdlałem w kościele. Potem jeszcze raz w karetce**_ - relacjonuje Golec. Nie wiem, dlaczego. Naprawdę nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.
W wynikach przeprowadzonych w szpitalu badań lekarze nie wykryli nic niepokojącego. Najbardziej prawdopodobną przyczyną zasłabnięcia Pawła są stres i przemęczenie. Bracia Golcowie należą do najpopularniejszych polskich muzyków. Do wypełnionego po brzegi kalendarza dołożyli niedawno obowiązki związane z udziałem Bitwie na głosy. Najwyraźniej trochę przesadzili. Jednak nawet po tym niepokojacym sygnale ostrzegawczym Paweł nie zamierza zwolnić tempa.
Pewnie będę jeszcze kilka dni na zwolnieniu, ale do "Bitwy na głosy" wracam. Muszę! - zapowiada.
Walkę na omdlenia i zasłabnięcia uważamy za otwartą.