Wiekowy Andrzej Żuławski nie daje o sobie zapomieć swoim byłym kochankom. Nowa autobiograficzna książka reżysera, utrzymana w stylistyce wywiadu - rzeki nosi tytuł Ostatnie słowo. Tym razem, w odróznieniu od Nocnika Żuławski nie koncentruje się na jednej kobiecie. Jak relacjonuje tygodnik Na Żywo w zmianki na swój temat mogą w niej znaleźć m.in. Małgorzata Braunek, Hanna Wolska i Sophie Marceau. Oraz, oczywiście Weronika.
Raczej wątpliwe, by książka spotkała się z ciepłym przyjęciem opisanych w niej bohaterek. Małgorzata Braunek może się z niej na przykład dowiedzieć, że były mąż wyśmiewając wyznawaną przez nią religię buddyjską, nazywa ją "koreańską kałpanką" i twierdzi, że się brzydko zestarzała i wygląda na 15 lat starszą niż wskazuje metryka.
O swojej drugiej żonie, malarce Hannie Wolskiej reżyser pisze ciepło: Myślę, że sobie uratowałem życie, przerywając ten związek. Z kolei trzecią żonę, Sophie Marceau, opisuje jako analfabetkę, która nie wiedziała, co to książka. Od czasu rozwodu, jego zdaniem, psuje sobie karierę występujac "w śmierdzących produkcjach" i gra coraz mniej ciekawie. Przy okazji oberwało się jej obecnemu partnerowi, Christopherowi Lambertowi. Zdaniem Żuławskiego idealnie dobrali się pod względem intelektualbnym, gdyż aktor ma "pół mózgu zamiast całego". Żuławski ma zaś, jak wiadomo, dwa...
Swój ostatni opisany w książce romans, z Weroniką Rosati, określa jako "ostatnie fajerwerki" w swoim życiu. Wspomina łączącą ich miłość jako "prostą i ładną", przynajmniej do momentu, gdy odkrył, że uczucie Rosati nie jest bezinteresowne.
Ceną były wszelkie zakusy tej młodej kobiety na karierę zagraniczną - wspomina. Oczywiście nie mógł przepuścić okazji do zamieszczenia kolejnej już charakterystyki rodziny Rosati, pod której surową kuratelą pozostawała Weronika.
Ludzie, którzy wywodza się z PZPR i siedzą teraz na wysokich stołkach, wysyłaja swoje córki do Hollywood i pozwalaja im na niecnotę - pisze. Wszystkie panny Pipścikiewicz tego świata służą tylko do tego, żeby opowiedzieć jakąś historię.