Jak donosi czatujący pod domem Dody reporter Faktu, auto Nergala stało pod jej klatką schodową od piątkowego poranka. Wczesnym popołudniem muzyk opuścił jej mieszkanie i pojechał do warszawskiego klubu Stodoła. Potem jednak prawdopodobnie wrócił do apartamentu piosenkarki. W rezultacie Dorota spóźniła się 3 godziny na otwarcie butiku, na które była zaproszona.
Zdaniem znajomych Rabczewskiej, jej rozstanie z Darskim nie jest jeszcze do końca przesądzone.
Oni mniej więcej od tygodnia mocno się kłócili - mówi informator tabloidu. Poszło o wiele rzeczy. Nergal miał do Doroty sporo pretensji, nie wszystkie był w stanie wyjaśnić. Chodziło o jej znajomych i zamieszanie wokół ich związku. Wszystko wskazywało na to, że między nimi koniec.
Kulminacyjnym momentem była oczywiście słynna rozmowa telefoniczna, która odbyła się w minioną niedzielę. Podobno w jej trakcie wzburzona Doda wykrzyczała Nergalowi, że daje mu pół roku na uporządkowanie jego spraw i ustalenie priorytetów na przyszłość. Zdecydowali wtedy, że robią sobie przerwę. Nergal ponoć od razu zadzwonił ponownie i próbował załagodzić sytuację, jednak bez jednoznacznych sygnałów, że chce się z nią pogodzić. Wygląda na to, że w piątek wrócili do sprawy...
Jak myślicie, czy uznają, że ta miłość im się jeszcze opłaci?