Ania Mucha panicznie boi się zaszufladkowania w kolejnym serialu. Nadal pamięta, ile trudu kosztowało ją zerwanie z postacią Madzi Marszałek, w którą przez lata wcielała się w M jak miłość. Jak donosi tygodnik Gwiazdy, aktorka boi się, że z powodu serialu Prosto w serce, który pochłania cały jej czas, omijają ją inne, ciekawsze propozycje. Jej menedżer Filip Mecner, nie podziela jej obaw.
Nie przypominam sobie, by Ania musiała z czegoś rezygnować z powodu "Prosto w serce" - mówi w rozmowie z tabloidem. Ania często powtarza, że największym jej błędem było niechodzenie na castingi. Obecnie traktuje to jak zawodowy obowiązek. Niedawno była na zdjęciach próbnych.
Niestety, słowa menedżera są raczej potwierdzeniem jej kiepskiej sytuacji. Regularne uczestnictwo w castingach, z których nic nie wynika, powinno być chyba powodem do niepokoju. Również obiecująco zapowiadająca sie oferta z Włoch, o której słyszymy już od roku, nadal nie doczekała się realizacji.
_**Włosi są bardzo zainteresowani Anią. Podoba im się jej typ urody i temperament**_ - przekonuje menedżer. Stale dzwonią zarówno do mnie jak i do Ani, by dowiedzieć się, co słychać. Żadne konkrety jednak nie padły. Ania ma duży talent językowy. Mówi trochę po włosku. Ma świetny akcent. Spokojnie mogłaby nauczyć się roli po włosku.
Jak myślicie, czy utrwalanie wizerunku Cruelli de Mon pomoże Ani w kolejnych sezonach?